Moje nogi są w ruchu. Nie cały czas, ale lubią dreptać. Od dziecka wolałam chodzić niż jeździć. Z czasem moje upodobania się zmieniły, jednak pozostaje jedna cecha wspólna - pragnienie przemieszczania się.
Praca, którą wykonuję, pozwala mi na pokonywanie około 180 km dziennie. Zwiedzam jedną, tę samą gminę od 3 lat. Regularnie wchodzę do pewnych domów, gospodarstw. Niektóre adresy nadal są dla mnie nowe, nieodkryte. Przejeżdżając między wioską a wioską zastanawiam się czy dane mi będzie zagościć w tym domu, czy pozostanie on zagadką. Jeżdżę, zapamiętuję drzewa, psy pilnujące posiadłości. Ta sama trasa.
Często na moich social mediach pojawiają się głosy mówiące o odkrywaniu nowego, ciągłym szukaniu, poznawaniu! Im więcej, tym lepiej! Stawiaj sobie cele, a potem ciężką pracą je osiągaj. Fajnie, naprawdę super. Cieszę się, że inni są ambitni, że motywuje ich ten sposób mówienia o życiu i spełnianiu marzeń. Jednak mnie to wcale nie motywuje. Ta propaganda sukcesu, sukcesu pojętego w bardzo szablonowy sposób, mnie przeraża. Sprawia, że czuję się mała.
Chodzę tą samą trasą od trzech lat i nadal odkrywam w niej coś nowego. Nie sądzę, że muszę to rzucić, żeby odmienić swoje życie. Nie sądzę, że robienie tej samej rzeczy musi być monotonne, musi z czasem stać się rutyną. Nie wywieraj na sobie presji, że MUSISZ zmienić swoje życie, bo w innym przypadku będziesz nieszczęśliwą jednostką. Nic nie musisz. Dreptaj sobie taką trasą, jaka Ci odpowiada, a nie trasą, która SPRAWI, ŻE BĘDZIESZ CZŁOWIEKIEM SUKCESU.
Komentarze
Prześlij komentarz